26.08.2024 (poniedziałek)
Gabinet będzie czynny do 11.15
29.08. 2024 (czwartek)
Gabinet będzie nieczynny
Przypadek Rudego
Pierwsza wizyta dnia 21.01.2010 ok. godziny 13.00 Właściciel przyniósł Rudego w bardzo ciężkim stanie. Kot wrócił tego dnia po ok. 2 tygodniowej nieobecności w domu. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć iż połowa skóry na głowie uległa martwicy. Po dokładnych oględzinach (przeprowadzonych w głębokiej premedykacji) okazało się iż pomiędzy ramionami żuchwy jest rana cięta długości ok. 3cm. Tkanka podskórna z lewej strony trzewioczaszki uległa rozpadowi. Podczas kontroli głębokości rany koniec zagłębnika uwypuklił skórę na środku głowy! Rana była stara i silnie zanieczyszczona, obecne były duże ilości wydzieliny ropnej, unosił się przenikliwy zapach rozkładającej się tkanki. Trudno powiedzieć co doprowadziło tego kota do takiego stanu i czy to było działanie znęcającego się nad nim człowieka czy nieszczęśliwy wypadek. Dodatkowo męczyła Rudego bardzo silna inwazja świerzbowca usznego.
Podczas pierwszego zabiegu ze względu na rozległość zmian została podjęta decyzja o częściowym opracowaniu rany i poddaniu do gojenia partiami. Od pierwszego dnia kot był poddany agresywnej antybiotykoterapii i leczeniu przeciwbólowemu, oprócz tego dostawał środki immunomodulujące, osłonowe, preparaty witaminowe (początkowo w injekcji dalej doustnie).
Podczas następnej wizyty kontrolnej okazało się iż martwica postępuje dalej. Po kolejnej wizycie kontrolnej została podjęta decyzja o radykalnym usunięciu wszystkich martwych tkanek z szerokim marginesem aby uniknąć dalszego rozprzestrzenniania się martwicy, była to jedyna szansa dla Rudego. Całe szczęście udało się ocalić lewą małżowinę uszną.
Właściciel został poinformowany o rokowaniu, które nie było pomyślne oraz o tym iż całkowity powrót do zdrowia może (przy sprzyjających okolicznościach) trwać kilka miesięcy.
Rana została zabezpieczona opatrunkiem, który początkowo zmieniany był codziennie, a wrazie konieczności częściej. Rana została zostawiona do gojenia przez ziarninowanie, gdyż nie było fizycznej możliwości do zszycia brzegów rany. Umiejscowienie rany dodatkowo było utrudnieniem w założeniu i dalszym utrzymaniu odpowiedniego opatrunku. Po krótkim "kursie" desmurgii weterynaryjnej właściciel sam doskonale zakładał już wzorowo opatrunki. Oczywiście kot dostawał dziennie "garść" leków.
Już po tygodniu można było z pewną dozą nieśmiałości powiedzieć iż Rudy jest na dobrej drodze do wyzdrowienia. Podczas kolejnych wizyt kontrolnych rana doskonale się goiła, ziarnina tworzyła się prawidłowo, od obwodu tworzyła się tkanka bliznowata, kot miał zachowany apetyt, wszystkie czynności fizjologiczne były zachowane, stan ogólny był dobry, znosił dzielnie wszelkie czynności lecznicze.
Dziś Rudy ma się dobrze, lecz teraz można powiedzieć iż jest w tzw. "areszcie domowym", co nie jest dla niego łatwe gdyż wszędzie unosi się zapach kotek w rui.
Nie mogę pominąć faktu iż Rudy jest wielkim szczęciarzem gdyż takiego właściciela/opiekuna/przyjaciela życzyłbym każdemu zwierzakowi. Pan Michał z wielkim poświęceniem i należytą uwagą stosował się do wszelkich poleceń lekarskich. Cała rodzina pilnowała dokładnie terminów kolejnych wizyt kontrolnych, godzin podawania leków (a nie było tego mało), nie mówie już o kupnie całej reklamówki bandaży, kompresów gazowych i środków antyseptycznych, które w tym czasie zostały zużyte.
Rudy trzymaj się i uważaj na siebie!